Wyspy Morza Corteza (Baja California Sur)

Pin
Send
Share
Send

Europejczycy, którzy po raz pierwszy żeglowali po wodach Morza Bermejo, byli oszołomieni scenerią, którą napotkali na swojej drodze; jest zrozumiałe, że wyobrażali sobie wyspę, co w rzeczywistości jest półwyspem.

Prowadzili swoje statki i obserwowali małe wysepki, które były niczym innym jak grzbietami pasm górskich i gór podwodnych, które powstawały miliony lat temu w zatoce, aż przekroczyły poziom morza i znalazły światło słoneczne. Nietrudno sobie wyobrazić w tamtych czasach skok delfinów świętujący przybycie intruzów i rodziny zaskoczonych wielorybów obserwujących zwiedzających.

Europejczycy, którzy po raz pierwszy żeglowali po wodach Morza Czerwonego, byli oszołomieni scenerią, którą napotkali po drodze; jest zrozumiałe, że wyobrażali sobie wyspę, co w rzeczywistości jest półwyspem. Prowadzili swoje statki i obserwowali małe wysepki, które były niczym innym jak grzbietami pasm górskich i gór podwodnych, które wyłaniały się miliony lat temu w zatoce, zanim przekroczyły poziom morza i znalazły światło słoneczne. Nietrudno sobie wyobrazić w tamtych czasach skok delfinów świętujący przybycie intruzów i rodziny zaskoczonych wielorybów obserwujących zwiedzających.

Wyspy te, zamieszkałe przez mieszkańców z powietrza, morza i lądu, pojawiły się na oczach ekspedycji, majestatyczne i samotne na południowym wybrzeżu półwyspu zwieńczonego Sierra de La Giganta.

Być może był to przypadek lub odbiegający od normy obrót koła, które pokierowało uprzejmymi mężczyznami, szukającymi innej drogi do ujścia zatoki; Z biegiem czasu podróże trwały, kolejne wyprawy następowały po sobie, na mapach pojawił się nowy kontynent, a na nich „wyspa” Kalifornii w towarzystwie ich młodszych sióstr.

W 1539 roku ekspedycja wspierana przez Hernána Cortésa i pod dowództwem Francisco de Ulloa dotarła do ujścia rzeki Kolorado z doskonałym wyposażeniem. Doprowadziło to sto lat później do zmiany w ówczesnej kartografii światowej: rzeczywiście był to półwysep, a nie ówczesny: rzeczywiście był to półwysep, a nie część wyspy, jak wcześniej sobie wyobrażali.

Wały pereł odkryte w pobliżu portu Santa Cruz, dzisiejszego La Paz, i być może przesada - wspólny mianownik wielu kronik spisanych podczas podboju - wyzwoliły ambicje nowych poszukiwaczy przygód.

Kolonizacja Sonory i Sinaloa w połowie XVII wieku i założenie misji Loreto w 1697 roku na południu półwyspu to początek wielkich wieków.

Nie tylko środowisko naturalne ucierpiało na skutek napadu nowych osadników, także Pericúes i Cochimíes, autochtoniczni mieszkańcy, zostali zdziesiątkowani przez choroby; W nim Yaquis i Seris zostali maksymalnie zredukowani do tych terytoriów, na których poruszali się swobodnie.

Ale w drugiej połowie XIX i pierwszej połowie XX wieku technologia pomnaża siłę człowieka: rozwinęło się rybołówstwo, rolnictwo na dużą skalę i górnictwo. Przepływy rzek, takich jak między innymi Kolorado, Yaqui, Mayo i Fuerte, przestały odżywiać wody zatoki, a następnie zwierzęta i rośliny, zaangażowane w złożony, czasami niedostrzegalny łańcuch pokarmowy, oparły się skutkom.

Co stało się z wyspami na południowym Morzu Corteza? Oni również zostali dotknięci. Guano składowane przez ptaki przez tysiące lat zostało zabrane na inne ziemie, aby służyć jako nawóz; eksploatowano kopalnie złota i równiny solne, które z czasem okazały się nieopłacalne; wiele gatunków morskich, takich jak vaquita, pływało między włokami; wyspy pozostały z pewnymi być może nieodwracalnymi zniszczeniami i mniejszą liczbą sąsiadów na morzu.

Gdy strażnicy odsłaniali się w pięknym krajobrazie, wyspy przez wiele lat widziały przepływ statków parowych, które w ciągu ostatniego stulecia odbyły podróż z San Francisco w Kalifornii i wpłynęły do ​​Stanów Zjednoczonych po przepłynięciu wód rzeki Kolorado; pozostawali niezmienni przed łodziami rybackimi i ich włokami; dzień po dniu byli świadkami znikania wielu gatunków.

Ale nadal tam byli, a wraz z nimi ich dawni i uparci lokatorzy, którzy opierali się nie tylko upływowi czasu, ale także zmianom klimatycznym ziemi, a przede wszystkim nadmiernemu działaniu tych, którzy zawsze mogli być ich przyjaciółmi: mężczyzn.

Co znajdujemy podczas podróży morskiej z Puerto Escondido w gminie Loreto do portu La Paz, prawie na końcu półwyspu? To, co pojawia się przed nami, to niezwykła panorama, naprawdę fascynujące przeżycie. Do naturalnego piękna morza wyciętego przez profile wybrzeża i kapryśnych kształtów wysp dołączają wizyty delfinów, wielorybów, ptaków o kruchej budowie i delikatnym locie, a także pelikany w poszukiwaniu pożywienia. Hałas emitowany przez lwy morskie porusza się, gdy wtulają się w siebie lśniąc w słońcu i skąpane w rozbijającej się o skały wodzie.

Najbardziej spostrzegawczy docenią kształt wysp na mapie i ich krawędzie na lądzie; przezroczyste plaże i zatoka, dorównujące jedynie karaibskim; tekstury skał, które ujawniają wiek naszej planety.

Specjaliści od endemicznych roślin i zwierząt zobaczą tam kaktusa, gada, mamilarię, zająca czarnego, w skrócie: biznagi, jaskółki, legwany, jaszczurki, węże, grzechotniki, myszy, czaple, jastrzębie, pelikany i nie tylko.

Nurkowie będą cieszyć się najpiękniejszymi podwodnymi krajobrazami i unikalnymi gatunkami, od gigantycznych kałamarnic po naturalne fraktale rozgwiazdy; wędkarze sportowi znajdą żaglice i marliny; i fotografów, możliwość uchwycenia najlepszych zdjęć. Przestrzeń jest idealna dla tych, którzy kiedykolwiek chcieli być ogromnie sami lub dla tych, którzy chcą podzielić się z bliskimi doświadczeniem poznania pasma morza, którego pomimo spustoszenia wydaje się, że nikt nigdy go nie dotknął.

Wyspy Coronado, El Carmen, Danzante, Monserrat, Santa Catalina, Santa Cruz, San José, San Francisco, Partida, Espíritu Santo i Cerralvo to konstelacja ziemi, którą należy chronić dla dobra przyrody i przywileju wzroku.

Każdy z nich ma swoje osobliwe atrakcje: plaży na wyspie Monserrat nikt nie zapomni; imponująca obecność Danzantego; wielka zatoka w San Francisco; ujścia rzek i namorzyny w San José; lustro słońca nad wyspą El Carmen, centrum hodowli owiec bighorn; niepowtarzalny obraz Los Candeleros i niezwykły spektakl na wyspach Partida lub Espíritu Santo, niezależnie od tego, czy przypływ jest wysoki, czy niski, a także bajeczne zachody słońca, które można zobaczyć tylko na Morzu Corteza.

Wszystko, co można powiedzieć i zrobić, by ocalić tę część naszego terytorium, to niewiele. Musimy być pewni, że przyszłość wysp na południowym Morzu Corteza będzie zależała od wyobrażenia sobie tego miejsca jako wielkiego obserwatorium przyrody, na które każdy odwiedzający będzie mógł spojrzeć, o ile nie wpłynie to na jego piękne otoczenie.

THE FARALLÓN OF ISLA PARTIDA: FASCYNUJĄCY MORZ

Klif na wyspie Partida to wyjątkowa ostoja dzikiej przyrody: ma zróżnicowaną populację ptaków wodnych.

Miniony gniazdują w zagłębieniach klifów i są widziane zazdrośnie wysiadując jaja, samce i samice na zmianę w poszukiwaniu pożywienia. Miło jest ich obserwować bardzo spokojnie, z niebieskimi nogami, brązowym upierzeniem jak worek i białą głową z wyrazem „nie poszedłem”. Mewy są liczne i często stoją na skraju otchłani, wypatrując morza w poszukiwaniu ławic ryb; Innym z jego ulubionych miejsc jest wierzchołek kaktusów, które z tak dużej ilości odchodów wydają się śnieżne. Fregaty latają wysoko, z typową sylwetką długich spiczastych skrzydeł, przypominających nietoperze. Pelikany preferują skały na brzegu morza i przechodzą od kąpieli do kąpieli w poszukiwaniu pożywienia. Są też kormorany, a nawet kilka sroki, prawdopodobnie na gapę na jachcie turystycznym.

Główną atrakcją klifu są kolonie lwów morskich.

Jesienią biolodzy z University of Baja California Sur przeprowadzają spis ludności, aby odnotować wzrost populacji.

Wiele wilków przybywa tu tylko po to, by kojarzyć się i rodzić młode; kolonia jest założona głównie w wilczych norach, chociaż najmłodsze okazy zajmują każdą skałę, na którą mogą się wspinać, u stóp klifów. Powodują wielki skandal swoimi zalotami i procesami; zamieszanie trwa cały dzień.

W okresie godowym samce wyznaczają swoje terytoria, których bronią z wielkim zapałem; tam utrzymują harem różnych kobiet.

Kwestionowany jest tylko ląd stały, ponieważ morze jest własnością komunalną. Walki między dominującymi samcami są częste, nie brakuje też samicy, która uwiedziona przez innego walecznego ucieka z haremu. Najsilniejsze samce robią wrażenie, zwłaszcza gdy są wściekłe i głośno warczą, by zastraszyć każdego, kto odważy się wejść do ich domeny. Pomimo wiotkiego i leniwego wyglądu, potrafią podróżować z prędkością ponad 15 km na godzinę w swoich atakach, aby odstraszyć przeciwnika.

Pod morzem jest inny świat, ale równie fascynujący.

Duże ławice sardynek pływają płytko; ich małe, wrzecionowate ciała błyszczą srebrem. Są też wielobarwne ryby i podejrzana murena o strasznym wyglądzie. Czasami można zobaczyć płaszczki, które „latają” cicho, aż zagubią się w głębi oceanu, pozostawiając nas z uczuciem życia w dziwnym śnie w zwolnionym tempie.

Źródło: Nieznany Meksyk nr 251 / styczeń 1998

Pin
Send
Share
Send

Wideo: Cabo San Lucas and Cabo Pulmo National Marine Preserve, Baja California Sur Mexico (Może 2024).