Wycieczka do Espinazo del Diablo (Durango)

Pin
Send
Share
Send

Przeczytaj tę fascynującą kronikę podróży do Espinazo del Diablo w Sierra Madre Occidental w Durango.

Ilekroć ktoś powtórzył to zdanie „Espinazo del Diablo” w trakcie rozmowy wiedzieliśmy, że zacznie się historia, w której ukryte jest ryzyko, przygoda i emocje. Już niebawem stanąłbym przed dylematem spotkania z nim, gdy kierowca rozklekotanego autobusu zapytał pasażerów: „Czy chcecie wysiąść i przejść się pieszo, czy minąć ze mną diabelski kręgosłup”.

Byliśmy w najwyższej i najbardziej niebezpiecznej części tego, co w tamtych latach było jeszcze luką, która ciągnęła się od słonecznego portu Mazatlán do miasta Durango. Pamiętam, jak moja mama powiedziała mi z tym północnym chamstwem, które zawsze ją charakteryzowało: „Nie ruszaj się, pozwól swoim koloniom wysiąść”. Szliśmy dalej, szczelina się zwężała, pasażerowie od strony drogi wyglądali przez okna i przywarli do relingów swoich siedzeń. Hałas silnika stał się ogłuszający, panie przeżegnały się i trzymały w ustach Zdrowaś Mario. Autobus szarpnął ostatni raz, ciało zadrżało, myślałem w tym momencie, że my szliśmy nad przepaść… Ale w końcu wyszliśmy i kilka kilometrów później dotarliśmy do małej równiny. Słońce zaczynało zachodzić.

Kierowca krzyknął: „Przyjechaliśmy do miasta, odpoczniemy kilka minut”. Wysiedliśmy z ciężarówki, luźny, biały i miękki śnieg zaatakował moje buty, krajobraz był czarujący. Kierowca skierował się do jednego z domów zbudowanych z bali, kominek wykazywał oznaki życia, wydawał się trochę gorący, chociaż temperatura nie była jeszcze bardzo niska. Byliśmy w „mieście”, w małej wiosce drwali, która w tamtych latach została całkowicie usunięta ze świata.

Otaczały nas lasy dębowe i sosnowe, większość z nich Sierra Madre Occidental, nad którym wznosi się przepaść, zachowała nienaruszoną roślinność. Słowo „bioróżnorodność” nie zostało jeszcze wynalezione, a problemy związane z wylesianiem, chociaż były już ważne, nie były tak poważne, jak obecnie. Świadomość budzi się dopiero wtedy, gdy jest za późno.

Nigdy nie wiedziałem, czy to restauracja czy stołówka, prawda jest taka, że ​​bar i kuchnia działały w tym samym czasie, obsługując miejscowych i tych, którzy tak jak my zapuszczali się tą mało uczęszczaną trasą. Menu składało się z pieczeni wołowej, suszonej wieprzowiny, fasoli i ryżu. W jednym rogu trzech gości przy akompaniamencie gitary skandowało prowadzony przez Benjamína Argumedo. Usiedliśmy na stole z plastikowym obrusem w czerwono-białą kratę.

Przychodziły mi do głowy inne wycieczki: ta, którą odbyliśmy lata temu, aby odwiedzić Jukatan wzdłuż nadmorskiej autostrady, która wciąż nie miała mostów i że aby przekroczyć rzeki, musieliśmy to robić w pangach; niebezpieczna podróż z Tapachula do Tijuany na pokładzie pociągów, które w tamtych czasach podróżowały w ciągu wielu dni; wizyta w Monte Alban w a Wycieczka Meksyk-Oaxaca który jako prolog miał tysiące zakrętów na drodze. Wszystkie te wyjazdy były długie, wręcz męczące, pełne niespodzianek i niuansów, ale na żadnej z nich nie byliśmy w tak ustronnym i odludnym miejscu. Kiedy mężczyźni, którzy śpiewali, wyszli, wyszedłem za drzwi, aby zobaczyć, jak zginęli w gęstym lesie.

Niedługo potem ruszyliśmy w dalszą drogę, która zaprowadziła nas do Durango, a następnie do miasta Parral w Chihuahua. Gdy mróz był bardziej intensywny, wróciliśmy tą samą drogą, kierowca nie zatrzymywał się już w „mieście”, które o świcie wyglądało jak miasto duchów. El Espinazo zaskoczył nastrochę śpi, przechodząc obok jej grzebienia, nie mówiąc ani słowa. Minęło wiele lat i nie znalazłem nikogo, kto przekroczyłby diabelski kręgosłup w rozklekotanej ciężarówce, czasami myślę, że ta trasa nie istnieje i że wszystko było wytworem wyimaginowanej wyprawy w serce pasma górskiego Durango.

Pin
Send
Share
Send

Wideo: El Espinazo Del Diablo -Los Tigres Del Norte (Wrzesień 2024).