Trasa jabłkowa. Ze wszystkim i rajem

Pin
Send
Share
Send

Kiedy wyjeżdżaliśmy do Ciudad Cuauhtémoc w Chihuahua, nie wyobrażałem sobie krajobrazu, który wkrótce będzie przed nami.

Odwiedziłem obozy menonitów wiele lat temu i rzeczywiście to, co znalazłem teraz, było zaskakujące pod każdym względem. Jabłko, być może jeden z najstarszych owoców w pamięci, jabłko niezgody w Starym Testamencie i główny powód, dla którego Adam i Ewa zostali wygnani z Raju, stało się symbolem w całym regionie, który Jego głównym ośrodkiem jest Ciudad Cuauhtémoc, ze względu na gospodarcze znaczenie uprawy, która rozciąga się na tysiące hektarów i osiąga zaskakujące liczby w milionach drzew w pełnej produkcji i oczywiście w tysiącach ton owoców.

Pakowacz

Wkrótce postacie zamieniły się w złote jabłka, które pływają po kanale wodnym, aby otrzymać ostatnią kąpiel, a następnie przechodzą rygorystyczną selekcję, która oddziela je kolorem i rozmiarem, niemal magicznie, bez ranienia siebie. Towarzyszący nam inżynier przekazuje nam wszystkie szczegóły związane z chłodzeniem, pakowaniem, przechowywaniem, dystrybucją, opowiada o tysiącach ton, opowiada o uważanej za jedną z najnowocześniejszych na świecie pakowalni La Norteñita, która produkuje własne jabłka w począwszy od sadzenia jeszcze młodych drzewek, które będą rosły ponad sto lat i przyniosą owoce z pomocą Boga i nauki: naturalny kompost, kontrolowane nawadnianie z czujnikami wilgotności i grzejnikami przeciwdziałającymi mrozowi.

Jak mówi Verónica Pérez, nasza przewodniczka - promotorka turystyki w regionie, to spektakl - gdy temperatura spada, gdy brygady robotników w środku nocy włączają grzejniki, które chronią drzewa owocowe dzięki nieskończonym oczkom, które zasłaniają ich, zostali uratowani od gradobicia.

Spacer po sadach jabłoniowych i widok owoców, które jeszcze tydzień temu były kwiatami, jest pocieszający. Wkrótce ręce Rrámurisów oderwą je od drzewa, według tych, którzy wiedzą, że nikt nie lubi, gdy zbiera jabłko.

Po wschodzie słońca i około pierwszej po południu udaliśmy się do Ciudad Guerrero, aby odwiedzić misję Papigochi. Przed pójściem na spoczynek trudno jest oprzeć się pomysłowi przechadzania się po korytarzach sadów. Jest geometryczny magnes, który cię chwyta, jest w pewnym stopniu wejściem w pole nieskończoności. Gdy znajdziesz się w środku sadu jabłkowego, tracisz pojęcie o prawdziwym świecie i wkraczasz w świat jabłek.

Droga do Papigochi

Zaledwie kilka minut dotarliśmy do Ciudad Guerrero, aby spełnić zaproszenie, które złożyli nam Francisco Cabrera i Alma Casabantes, właściciele restauracji La Cava. Czekali już na nas z soczystym menu, które otworzyło się sałatką, która w pierwszym etapie ustąpiła miejsca gulaszowi, a następnie skosztowało po raz drugi mięsami z regionu i zamknęło szarlotką bez porównania na wszystkich znanych terenach. Pożegnaliśmy się z tymi pięknymi ludźmi, którzy nie chcieli nas wypuścić, nie widząc, jak odrestaurowują stary dom swojej posiadłości, który podobnie jak inne pokazuje odnowioną fasadę, ponieważ Ciudad Guerrero jest kandydatem do uznania za magiczne miasto.

Po wizycie w misji Papigochi wyruszyliśmy na misję Santo Tomás, która w swoim czasie wydawała się zagubiona pośrodku ogromnego terytorium zamieszkałego tylko przez jej założycieli, jezuickich ojców Tardá, Guadalajara, Celada, Tarkay i Neuman. Misja, podobnie jak wszyscy w północnym świecie, czeka na nas ze spokojem, który płynie z bycia tam od 1649 roku i będąc świadkiem wojny z Indianami regionu, ewangelizacji, powrotu Apaczów i bonanzy regionu który zdywersyfikował swoją produkcję od 1922 r., kiedy menonici przybyli na pola Cuauhtémoc i Álvaro Obregón, aby rozprowadzać ziemie ejidalne.

Jedenastoletni chłopiec otworzył nam drzwi chyba stuletnim kluczem, podziwialiśmy przede wszystkim delikatność, z jaką nasz mały przewodnik wyjaśniał szczegóły ogrodzenia i zaprowadził nas do pomieszczenia po jednej stronie prezbiterium, aby pokazać nam kilka ozdobnych obrazów olejnych na ściany. Wszystko było w porządku, ale przede wszystkim jego dusza.

W drodze do Cusi

Verónica zaproponowała nam wizytę w Cusihuiriachi i Carichí. Najpierw pojechaliśmy do Cusi, jak mówią tutaj, do tego starożytnego miasta, które teraz próbuje odzyskać swój wizerunek, ponieważ firma próbuje przywrócić stary minerał do pracy.

Mariano Paredes, sekretarz prezydenta miasta, pokazał nam misję, która jest w pełnej renowacji, w chórze, do którego z wielkim trudem weszliśmy po schodach prawie bez pochylenia, podziwialiśmy piękny kasetonowy strop. Na miejscu ponownie odwiedzili wierni, górnicy, którzy wrócili z rodzinami. Cusi jest nadal interesujący, jeśli masz ochotę szukać szczegółów w częściowo zrujnowanych domach, wyobrażając sobie, że kiedyś były to pałace zbudowane na srebrnych żyłach.

Wyjazd do Carichí

A z Cusi wyruszyliśmy do Carichí, kilka kilometrów dalej w kierunku zachodnim otworzył się przed nami niezwykły krajobraz błękitu, zieleni, ochry i pomarańczy. Ogromne pola upraw i bydła pośrodku przezroczystego powietrza przecinanego przez chmury, które naśladowały herb krzyżów procesyjnych. Po dotarciu do Carichí, misja została całkowicie odnowiona w sercu miasta. Nie mogliśmy wejść. W okolicy szkoły z boiskami do koszykówki, siłownią i restauracją, w której skosztujemy pysznych quesadillas. Don David Aranda, właściciel Parador de la Montaña, usiadł z nami przy stole i na znak gościnności polecił nam podać napój sotól, przy okazji niezwykłego smaku. Później towarzyszył nam przewodniczący gminy Santiago Martínez, zaniepokojony tym, że otrzymał darowiznę od migrantów na fundusz, na który nie mógł uzyskać wkładu rządu federalnego i czekał na projekt uzdrowiskowy zarządzany przez kobiety.

Powrót do Cuauhtémoc

Wróciliśmy bardzo późno do Cuauhtémoc, aby zdać sobie sprawę z tradycji chodzenia po placu, aby mieć okazję zobaczyć pana młodego lub pannę młodą i przekazać im chusteczkę, wiadomość lub, w obliczu beztroski opiekunów, spróbować uciec, by ukraść pocałunek. Wszystko to zmieniło się ze względu na zwyczaj jeżdżenia po dwóch przecznicach ciężarówką lub samochodem, które wyglądają na pełne młodych ludzi, którzy jeżdżą w górę iw dół ciesząc się wiejskim spacerem z powietrzem XXI wieku, którego cel jest taki sam jak w XIX wieku.

Pola menonitów

Następnego ranka wstaliśmy wcześnie, aby odwiedzić pola mennonitów, które swoją drogą podzielone są na kolonie. Kiedy przeszliśmy ulicą przez jeden z nich, przed bramami ogrodów tradycyjnych domów tego miejsca widzieliśmy mleczarki oczekujące na przybycie kolekcjonera, który zawiezie je do fabryki sera. Podążając za autostradą, dotarliśmy do fabryki i zdaliśmy sobie sprawę, że są to już doskonale zorganizowane małe firmy, w których przy najlepszych warunkach pracy i higieny produkty są pakowane do sprzedaży.

Odwiedzała też grupa dzieci menonickich. Prosimy, żeby pozwolili nam zrobić im zdjęcie, bawią się jak wszystkie dzieci, nie próbując odkryć, że w tej grupie było troje dzieci mennonitów, ale meksykańskich matek, co jest oznaką otwartości w tej społeczności.

Czasami przez wiele lat słyszeliśmy wersję, w której mówi się, że przybyli menonici i miał miejsce cud wytworzenia tych ziem, nawet gdy znajdowali się na środku pustyni. Rzeczywiście, jest to region położony na ziemiach Aridoamérica, ale w Cuauhtémoc, podobnie jak w innych miejscach w stanie: Nuevo Casas Grandes, Janos, Delicias, Camargo, Valle de Allende itp., Występują rzeki, które wypływają z Sierra, aby utworzyć duże baseny podatne na rolnictwo. W Cuauhtémoc, meksykańscy i menonici rolnicy opracowali produktywne projekty, które odniosły wielki sukces.

Festiwal gastronomiczny

Następnego ranka pozostaje nam już tylko uczestniczyć w regionalnym festiwalu gastronomicznym, w którym spotykają się mieszkańcy Cuauhtémoc. To prawdziwie popularny festiwal organizowany przez gminę i turystykę państwową. Sonia Estrada ostrzegła nas, że zostanie zaprezentowanych 40 potraw, w tym sałatki, zupy, gulasze i desery, i tak w mgnieniu oka ustawiono stoły wystawowe ku zdziwieniu koordynatora pokazu Verónicy Pérez, która tego nie zrobiła. przypisał przybycie entuzjastycznych uczestników. Spotkanie trzech kultur: Cuauhtemense, Rrámuri i mennonitów, festiwal zakończył się sukcesem. Radość tych, którzy skosztowali potraw, była znakiem, że pielęgnowanie tradycji i naszego dziedzictwa nie jest sprzeczne z przyjemnością.

Po tym, jak Cuauhtémoc zostałby pozostawiony, jako obraz zagubiony podczas biegu po asfaltowym pasie, prawie opracowaliśmy już teksty, pliki cyfrowe i pamięć o braterskim traktowaniu Chihuahua, które wyróżnia się jako niezwykłe gospodarze.

Po przyjeździe Sonia Estrada opowiedziała nam o szlaku jabłkowym jako koncepcji turystycznej, początkowo nie wierzyliśmy w ten pomysł, ale teraz, gdy już zwiedziliśmy, Ignacio i ja skomentowaliśmy, że warto wejść do raju, żeby poznać trasę stamtąd jabłka.

Pin
Send
Share
Send

Wideo: Przepis na tartę jabłkową. Tomasz Deker. Kuchnia+ poleca (Może 2024).