Socavón (Querétaro)

Pin
Send
Share
Send

Mówić o Sierra Gorda, to mówić o misjach, historii, surowym pięknie i dużych zagłębieniach, w tym o Sótano del Barro i Sotanito de Ahuacatlán, znanym na świecie polem speleologicznym jako najbardziej reprezentatywnym dla regionu.

Mówić o Sierra Gorda, to mówić o misjach, historii, surowym pięknie i dużych zagłębieniach, w tym o Sótano del Barro i Sotanito de Ahuacatlán, znanym na świecie polem speleologicznym jako najbardziej reprezentatywnym dla regionu. Jednak w tym stanie istnieje inna piwnica wielkiej wielkości i piękna, o której nie wspomniano. Mam na myśli El Socavón.1

Pragnąc, aby kiedyś niedaleko w Meksyku jaskinie przestały być uważane za romantyczną przygodę nielicznych, aby zrobić miejsce dla nauki, przedstawiam to nowe doświadczenie, które, jak sądzę, obudzi zainteresowanie poznaniem i zrozumieniem życia, które płynie w nim. jaskinie naszego kraju.

Sierra Gorda jest częścią wielkiego łańcucha górskiego należącego do Sierra Madre Oriental. Jest to linia gór wapiennych, których ogólny kierunek to północny wschód-południowy wschód. Jego przybliżona długość to 100 km, a maksymalna szerokość to 70 km; Pod względem politycznym należy w większości do stanu Querétaro, z niewielkimi częściami w Guanajuato i San Luis Potosí, a jego powierzchnia wynosi około 6000 km2. Autostrada numer 120 jest obecnie głównym dojazdem do tego regionu i stanowi część mieszkańców San Juan del Río w Querétaro.

Opuściliśmy Mexico City i udaliśmy się do miasteczka Xilitla, położonego w sercu Huasteca Potosina, do którego dotarliśmy o 6 rano. Po wyładowaniu sprzętu z autobusu wsiedliśmy do ciężarówki, która w tym samym rozkładzie odjeżdża do miejscowości Jalpan. Około godziny marszu i jesteśmy w La Vuelta, miejscu, z którego po prawej stronie zaczyna się polna droga prowadząca do San Antonio Tancoyol; Przed dotarciem do tego ostatniego miasta znajdziesz Zoyapilca, gdzie musisz skręcić w ścieżkę prowadzącą do La Parady, ostatniego zamieszkanego miejsca, położonego w wielkiej dolinie pełnej zielonych kontrastów. Przybliżona odległość od La Vuelta do tego miejsca to 48 kilometrów.

PODEJŚCIE

Jak zawsze głównym problemem w odległych i trudno dostępnych miejscach jest transport iw tym przypadku nie był to wyjątek, ponieważ nie mieliśmy własnego pojazdu, musieliśmy czekać, aż van podjedzie do La Parady. Na szczęście szczęście nas nie opuściło i transport dostaliśmy stosunkowo szybko, bo w La Parada w niedzielę jest dzień targowy i od nocy poprzedzającej przyjeżdża kilka samochodów dostawczych załadowanych towarem, które bez większego problemu mogą zabrać małą grupę.

Jest prawie noc, kiedy rozładowujemy plecaki z ciężarówki; Zostały nam jeszcze dwie godziny światła i musimy rozpocząć marsz do jamy, która znajduje się około 500 m przed dotarciem do rancza Ojo de Agua. Jak zawsze głównym problemem ze względu na wagę jest lina: ma 250 m i wszyscy szaleją, gdy przychodzi do głowy, kto będzie „szczęściarzem”, który ją poniesie, bo dodatkowo w plecakach jest woda, jedzenie i sprzęt. . Próbując być lżejszym, rozważaliśmy pomysł zdobycia horro, który udźwignie ładunek, ale niestety nie ma tam osoby, która jest właścicielem zwierząt, a inna, która też ma, nie chce nas zabrać, ponieważ robi się ciemno. Z wielkim smutkiem i słonecznym słońcem nie pozostaje nam nic innego jak założyć plecaki i zacząć wspinaczkę. I oto idziemy "stado" czterech zmęczonych grotołazów z 50 m liny każdy. Popołudniowa pogoda jest chłodna, a do otoczenia wdziera się zapach sosny. Gdy robi się ciemno, zapalamy lampy i kontynuujemy marsz. Na początku powiedzieli nam, że to dwugodzinny spacer i na podstawie powyższego zgodziliśmy się przejść w tym czasie i obozować, aby nie wyjść poza nasz cel, ponieważ w nocy trudniej jest zlokalizować ubytek. Spaliśmy na skraju drogi iz pierwszymi promieniami słońca odbijającymi się od góry rozbiliśmy obóz. W oddali słyszę pianie koguta pochodzącego z wioski El Naranjo, podchodzę do niego zapytać o Socavón, a właściciel uprzejmie mówi nam, że nas zabierze.

Kontynuujemy wspinaczkę ścieżką na wzgórze, gdzie w środku pięknego zalesionego krajobrazu znajdują się drewniane drzwi. Zaczynamy schodzić i nagle w oddali widzimy piękny i imponujący lejek, na końcu którego możemy dostrzec jamę. Podekscytowani śpieszymy się i idziemy ścieżką pokrytą bujną roślinnością, która prowadzi bezpośrednio do zapadliska, w którym znajduje się ta piękna przepaść.

Piękno krajobrazu potęguje stado papug, które przelatując po niebie nad ujściem otchłani, witają nas szalonym zamieszaniem, a potem gubią się wśród bujnej roślinności wewnątrz przepaści.

Wchodzę do środka

Szybkie spojrzenie na piwnicę i jej topografię wskazuje, że zejście powinno odbywać się od najwyższej części ujścia. Pozostawiamy na brzegu część jedzenia i inne rzeczy, których nie będziemy używać, a nasz sympatyczny przewodnik wspina się po lewej stronie, otaczając pysk i otwierając ścieżkę maczetą. Podążamy za nim z niezbędnym sprzętem iz dużą ostrożnością.

Na małej polanie mocowałem linę do grubej kłody i opuszczałem się, aż byłem pusty, z którego obserwowałem dno pierwszego strzału i ogromny lejek pełen roślinności. Idziemy jeszcze kilka metrów i wybieramy miejsce zejścia, które oczyszczamy.

Należy wspomnieć, że topografia tej wnęki wykonana przez Amerykanów przedstawia błąd, ponieważ strzał nie jest całkowicie pionowy, jak podano, ponieważ na 95 m, za rampą tworzącą lejek, kolejny mniejszy, który przerywa zejście, co powoduje, że szyb traci pion i odchyla się o około 5 m poniżej sklepienia ogromnego pomieszczenia wewnętrznego, przez co niezbędny jest podział w tym miejscu, który zmniejsza się do 10 m średnicy.

Schodzę tutaj, obserwuję morfologię szybu i wchodzę ponownie w górę, aby przesunąć instalację o kilka metrów i zobaczyć możliwość, że lina przechodzi dokładnie przez środek leja. Raz na górę przechodzimy przez kotwicowisko i teraz schodzi mój partner Alejandro; po kilku minutach słychać jego głos z rampy… wolny !!! i poproś kogoś, żeby zszedł. Przyszła kolej na Carlosa, który spotyka się z Alejandro, aby ustawić drugi strzał. Zejście w tej części jest przyklejone do ściany na szeregu sprężyn (największa, ostatnia mierzy między 40 a 50 m), dla których na linie występuje duże tarcie, chociaż wysunięte nóżki trochę pomagają w tym zdejmij ścianę. Ważny szczegół; Należy uważać, aby lina nie zaplątała się podczas dojeżdżania na rampy, co jest nieco uciążliwe, dlatego zaleca się opuścić tylko tyle, ile potrzeba, aby do nich dotrzeć. Po zabezpieczeniu pierwszej jaskini możesz spotkać się z kolejną osobą, aby złożyć ostatnią część, a reszta grupy może bez problemu zejść na dół.

Być może niektórym osobom rozpoczynającym tę piękną działalność troska o liny wydaje się przesadzona, ale z czasem i doświadczeniem, zwłaszcza zdobytym podczas schodzenia z wielkich otchłani, dowiadują się, że to nic innego życie, które na nich wisi.

Po zakończeniu strzału pochylnia o nachyleniu około 65 ° i długości 50 m jest obniżana, co jest spowodowane dużym nagromadzeniem zwalonych bloków, efektem starożytnego zawalenia się. W tej ostatniej części dno składa się z utwardzonej sedymentacji wapienia, utrwalonego mułu i małych skał; Jest też kilka stalagmitów o wysokości około 1 m, a także kilka kłód, które spadły z zewnątrz, prawdopodobnie ciągnięte przez wodę i które służyły do ​​rozpalenia ognia, który uprzyjemnił pobyt w zimnym tle.

Podczas gdy nasi towarzysze badają dno, ci z nas, którzy pozostają na górze, muszą znosić straszliwą kąpiel; W ciągu kilku minut i nie dając nam na nic czasu, natura szaleje razem z nami. Grzmot i prawie czarne niebo robią wrażenie i choć staramy się okryć między drzewami, gęsty deszcz dociera do nas ze wszystkich stron. Nie ma skalnego schronienia, które by nas chroniło i musimy stać na skraju przepaści, zwracając uwagę na każde nieprzewidziane zdarzenie, ponieważ dwa duże bloki oderwały się z powodu wilgoci, która na szczęście nie stanowi problemu dla naszych towarzyszy na dnie, ale irytuje ich . Jesteśmy tak otępiali, że nawet nie myślenie o obiedzie rozwesela nas. Martín wpadł na pomysł rozpalenia ogniska i pyta nas, czy uważamy, że drewno spali się na mokro.

Z wielkim sceptycyzmem odpowiadam przecząco, wtulam się w rękaw obok kamienia i zasypiam. Czas płynie wolno i budzi mnie skrzypienie gałęzi, gdy są zjadane przez ogień. Martín dokonał tego, co wydawało się niemożliwe; zbliżamy się do ogniska i przez naszą skórę przebiega przyjemne uczucie ciepła; Z naszych ubrań zaczynają wydobywać się duże ilości pary, a po wyschnięciu duch powraca.

Jest noc, kiedy słyszymy podniesiony głos Carlosa. Przygotowaliśmy gorącą zupę i sok, które oferujemy zaraz po zdjęciu sprzętu; po pewnym czasie Alejandro wychodzi i gratulujemy im. Cel osiągnięty, zwycięstwo należy do wszystkich i myślimy tylko o spaniu przy ognisku. Następnego dnia, po ostatnim śniadaniu, podczas którego niszczymy wszystko, co jadalne, wyciągamy linę i sprawdzamy materiał. Jest południe, kiedy ze smutkiem żegnamy się z El Socavón i zmęczeni zaczynamy schodzić po górach. Nasze skąpe rezerwy energii są zużywane podczas brutalnego meczu koszykówki z dziećmi miasta, co kończy nasz ulotny pobyt w słynnej Sierra Gorda w Queretaro, ponieważ El Socavón będzie tam trwać wiecznie, czekając, aż inni rozświetlą jego wnętrza.

Socavón zamieszkuje niewielka populacja papug, które nie zostały jeszcze zbadane. Jednak Sprouse (1984) wspomina, że ​​należą one prawdopodobnie do gatunku Aratinga holochlora, tego samego, do którego należą mieszkańcy słynnego Sótano de las Golondrinas w pobliżu tego obszaru.

Źródło: Nieznany Meksyk nr 223 / wrzesień 1995

Pin
Send
Share
Send

Wideo: Rumbo q maconi por el doctor entre El socavón (Może 2024).